Prtner serwisu - kobieta.wp.pl

Samochodem przez USA. Przygotowania do podróży za ocean

Udostępnij Tweetnij Wykop
Przemierzanie USA samochodem to marzenie wielu fotografów. W Ameryce znajdziemy setki miast, miasteczek i plenerów, które aż proszą się o zdjęcia. Zanim się jednak tam wybierzesz, zadbaj o odpowiednie przygotowanie. Podróż do Stanów nie przypomina bowiem wycieczki po Europie.

Kwestia skali
Lubisz szybkie, spontaniczne wyjazdy? W przypadku tak dalekiej eskapady zwykłe spakowanie się i wskazanie palcem punktu na globusie nie wystarczy. Stany Zjednoczone to wielki kraj wielkich odległości. Opowiada Łukasz Józefowicz, fotograf i podróżnik, który USA odwiedził już 10 razy:
- Doskonale pamiętam swój pierwszy wyjazd. W pewnym momencie chciałem pokonać trasę z Nowego Jorku do Indiany. Przyzwyczajony do skali map w krajach europejskich, automatycznie przeliczyłem w głowie centymetry na papierze na dystans w rzeczywistości. Jednak 10 cm na mapie Włoch to nie to samo, co 10 cm na mapie USA. Nawet jeśli przedstawia jedynie wycinek tego kraju.

- Brak świadomości ogromnych dystansów to podstawowy błąd – kontynuuje Józefowicz. – Myślisz sobie: aha, już wiem, jak to będzie daleko. A potem wsiadasz do samochodu i rzeczywistość weryfikuje błędne założenia. Nagle jesteś zupełnie nieprzygotowany do tak długiej jazdy. To działa również w drugą stronę. Po powrocie do Polski takie np. 300 km wydaje się nagle bardzo niewielką odległością.

Jadąc do USA, trzeba być gotowym nie tylko na pokonywanie setek i tysięcy mil. Wyjazd do Stanów wymaga też dobrego przygotowania finansowego oraz logistycznego. Warto jednak się wysilić – galeria zdjęć i niezwykłe wspomnienia są gwarantowane.

Ta straszna wiza
Zacznij od udania się do konsulatu bądź ambasady w celu wyrobienia wizy turystycznej, bez której nie wjedziesz na terytorium USA. Jej koszt wynosi 160 dolarów, jest to kwota bezzwrotna. Przy czym, nawet jeśli wizy nie otrzymasz, pieniądze pozostaną w amerykańskiej placówce dyplomatycznej. Na szczęście z roku na rok liczba odrzuconych wniosków maleje. W dodatku wiza turystyczno-biznesowa B-1/B-2 najczęściej przyznawana jest na 10 lat, a więc nieprędko będziesz narażony na ponowny wydatek.


Wyrabianie wizy, poprzedzone rozmową w konsulacie, trwa zwykle 3-4 tygodnie. To dość logiczny proces, z którym poradzi sobie każdy – jeśli tylko zna angielski, bo w tym języku wypełnia się wniosek. Tymczasem same rozmowy w konsulacie coraz częściej prowadzone są po polsku (co jeszcze kilka, kilkanaście lat temu było nie do pomyślenia).
Bezwzględnie należy pamiętać o wyborze odpowiedniego rodzaju wizy. Jeśli chcesz po prostu zwiedzać i fotografować, wiza B-1/B-2 będzie odpowiednia. Inna kategoria wymagana jest dla dziennikarzy (I), jeszcze inna dla ogólnie rozumianych artystów (P) – a to tylko dwa przykłady. Praca fotografa może być rozumiana różnie, dlatego swoją sytuację musisz ocenić samodzielnie.

Pamiętaj: to, co masz w paszporcie, to tak naprawdę promesa wizowa, czyli możliwość ubiegania się o faktyczną wizę. Tę przyznaje dopiero urzędnik na granicy. Co, jeśli masz ważny dokument jednego typu, a w czasie rozmowy z celnikiem okaże się, że przyjechałeś w celach związanych z inną kategorią? Możesz mieć pewność, że zostaniesz odesłany z kwitkiem – najbliższym samolotem do Polski, na twój koszt. Warto zatem ubiegać się o przyznanie promes wizowych różnego typu – można mieć ich w paszporcie nawet kilka.

Ubezpiecz się!
Kolejną ważną sprawą jest wykupienie ubezpieczenia turystycznego. Jego koszty są wprawdzie wyższe niż w przypadku innych regionów świata (od ok. 200 zł do 300 zł za dwutygodniowy pobyt), jak jednak przekonuje Łukasz Józefowicz, warto je ponieść.
- Podróżując po Europie, nie musimy pamiętać o ubezpieczeniu – te zapewnia nam nasz pracodawca. Polisa jest ważna w całej Unii, ale nie obejmuje Stanów Zjednoczonych. Zastanawiając się nad wykupieniem ubezpieczenia, należy mieć na uwadze, że amerykańska służba zdrowia jest jedną z najdroższych na świecie. Warto zdecydować się również na ubezpieczenie od odpowiedzialności cywilnej – nieumyślne spowodowanie urazu u innej osoby wiąże się z wysokimi kosztami.

Pakowanie
Z wizą i paszportem w kieszeni możesz spokojnie zacząć planować podróż – strony takie jak fru.pl albo Kayak.pl umożliwiają zakup biletów lotniczych w korzystnych cenach. Podróż samolotem wymusza podzielenie bagażu na podręczny (do 8 kg), który zabierasz ze sobą na pokład, i rejestrowany (do 23 kg), umieszczany w luku bagażowym.
W bagażu podręcznym powinien znaleźć się oczywiście aparat fotograficzny. Coraz większą popularność wśród podróżników zdobywają tzw. bezlusterkowce, czyli aparaty kompaktowe z wymienną optyką. To na przykład modele OM-D E-M1 Mark II czy OM-D E-M10 Mark III firmy Olympus łączące w sobie wytrzymałość, niezawodność, uniwersalność i świetną jakość obrazu. Są przy tym bardzo poręczne, co okazuje się mieć dodatkową zaletę:


- Przygotowując się do wyjazdu do USA, należy uważać, żeby nie brać ze sobą zbyt wiele drogiego sprzętu, a już na pewno trzeba sprawdzić dopuszczalny limit jego wartości. Nie wolno też kłamać na jego temat – radzi Łukasz Józefowicz. – Jeśli zaniżymy wartość sprzętu lub podamy ją „na oko” podczas odprawy celnej, możemy spotkać się z odmową wstępu na teren USA. Urzędnik stwierdzi po prostu, że chcemy go nielegalnie sprzedać.

Samochodem przez Amerykę
W amerykańskiej kulturze zakorzeniona jest jazda samochodem. Tu nie ma innej możliwości: jeśli chcesz naprawdę swobodnie zwiedzać, wypożycz auto. Można to zrobić w jednej z sieci wypożyczalni: Avis, Budget, Dollar, Hertz albo Nation. Ceny zaczynają się od ok. 20 dolarów za dzień. Choć samochód z automatu objęty jest ubezpieczeniem, należy liczyć się z kosztami specyficznej umowy, w której wypożyczalnia zobowiązuje się do nieobciążania wypożyczającego kosztami w przypadku ewentualnych zniszczeń. Każda firma inaczej nazywa taką umowę (np. „damage waiver”) i różnie reguluje jej warunki – przy wkładzie własnym oznacza to np. wzrost ceny dziennego wypożyczenia auta o 5 dolarów.


Polskie prawo jazdy jest uznawane w USA, jednak jego ważność wygasa w momencie, gdy przekroczysz czas pobytu ustalony na granicy podczas przyznawania wizy. Na szczęście tym trzeba martwić się tylko przy naprawdę długich wyjazdach.
USA to nie Europa. W Ameryce jest wiele miast, od których inne osiedla czy nawet hotele oddalone są o setki kilometrów. Ba, niektóre małe miasta na mapie w rzeczywistości mogą okazać się opuszczone! Łukasz Józefowicz radzi, jak przetrwać podczas długich podróży amerykańskimi autostradami:
- Pierwszą rzeczą, jaką robię po przyjeździe do Stanów jest wizyta w dużym supermarkecie (mam karty stałego klienta kilku amerykańskich sieci handlowych). Kupuję zapas wody i jedzenia na wypadek, gdybym na wybranej trasie nie znalazł żadnego miejsca, w którym mógłbym coś zjeść – i to wcale nie są wyjątkowe sytuacje. W drogę zabieram zapas suszonej wołowiny i wieprzowiny oraz M&M'sy. Te ostatnie mogą się tu wydawać trochę dziwne, ale podczas długiej trasy często odczuwamy zmęczenie właśnie przez brak cukru.

Długa trasa oznacza konieczność znalezienia noclegów. Z amerykańskich filmów na pewno kojarzysz charakterystyczne przydrożne motele. Może to być jednak dość spory wydatek, gdyż nocleg w takim miejscu kosztuje ok. 40 dolarów. Jeśli akceptujesz bardziej „harcerskie” warunki, skorzystaj z pól kempingowych. Wyśpisz się tam za dwukrotnie mniejszą kwotę. Coraz popularniejszy wśród podróżników w USA jest również couchsurfing.
- Plusem jazdy po Stanach Zjednoczonych jest też to, że w zasadzie możesz zatrzymać się naprawdę gdziekolwiek. Możesz na przykład zjechać na pobocze podczas jazdy przez pustynię i zdrzemnąć się 15 minut albo 2 godziny – uspokaja Łukasz Józefowicz.
Jak przyznaje, wielkie odległości to nie tylko same utrudnienia. Długa podróż to niepowtarzalna okazja do robienia zdjęć.
- Polecam długie obiektywy, zwłaszcza takie mające ok. 300 mm. Ostatnio miałem ze sobą obiektyw M.Zuiko Digital ED 300mm 1:4 IS PRO, który znakomicie rysuje, a uzyskane nim rozmycie tła jest bardzo plastyczne. W USA często natrafiamy na bardzo szerokie, otwarte przestrzenie. Wtedy można uchwycić na przykład fragment takiego pejzażu, na którym „zbijemy” ze sobą różne plany (na podobieństwo popularnej w Polsce kieleckiej szkoły krajobrazu). Zawsze polecam aparaty, które dają najlepszą jakość obrazu przy zachowaniu wysokiej rozdzielczości. To bardzo ważne, jeśli po powrocie do domu chcemy wywoływać zdjęcia lub modyfikować je i przycinać w programach graficznych.