Darwinowi nie mieściło się w głowie, że dopasowanie adaptacyjne (posiadanie jak największej liczby wnuków) może być mniej ważne od walorów estetycznych. Piękno ponad praktycznością? Nie do pomyślenia!
Obecnie wydaje się, że za wizualnym bogactwem stoi dobór płciowy i to przez wybór partnera natura jest bardziej kolorowa, niż wymagałaby ewolucja. By przekonać się o tym na własnej skórze, wybrałem się do północno-centralnej Bułgarii na poszukiwanie europejskich "rajskich ptaków" – żołny i kraski.
Jaskółki w kawiarni
Bułgarski portal Dnevnik informował jakiś czas temu o pięciu zarejestrowanych rolls-royce’ach na terenie kraju w ciągu pół roku (w sumie jest ich ok. 50). Czy to dużo? W najuboższym kraju UE, gdzie dochody wynoszą 40 proc. średniej unijnej, a korupcja przybiera kolosalne rozmiary, takie osiągnięcie zasługuje na wzmiankę.
Bułgaria to też kraj o niskim zaludnieniu i ujemnym przyroście naturalnym. Kierując się w jego wiejskie rejony, zupełnie nie wiedziałem, czego się spodziewać. Zastana sytuacja przekroczyła pod pewnymi względami moje najśmielsze oczekiwania – ciężko powiedzieć, że na plus.
Po 23 godzinach za kółkiem i trzygodzinnej przerwie na granicy węgiersko-rumuńskiej, bułgarska wieś Koriten przywitała mnie stojącą pośród opustoszałych budynków kawiarnią z 1966 roku. Zamkniętą, dodajmy – i to na gruby łańcuch spięty zardzewiałą kłódką. Na pobliskiej tablicy ogłoszeń próżno było szukać informacji o tym, że ktoś sprzeda kurę, kupi działkę, albo że w przyszłym tygodniu do wioski przyjedzie miejscowy zespół muzyczny i wszyscy będziemy się wspaniale bawić. Wisiał tam tylko jeden typ ogłoszeń: nekrologi. Przeważnie sprzed kilku lat.
Upadkiem lokalnej gastronomii zupełnie nie przejmowały się natomiast oknówki – biało-czarne jaskółki. Tuż nad tablicą założyły liczne gniazda, na nowo wprowadzając życie do budynku.
Życie na moście
Na bułgarskiej wsi przyroda powoli odbiera człowiekowi to, co porzucił. Na jednym z małych mostków nad strumieniem upływ lat doprowadził do uszkodzenia nawierzchni, a to umożliwiło szpakom uwicie tam gniazda. W polu widzenia obiektywu M. Zuiko Digital ED 12-40 mm 1:2.8 PRO ustawionym na 12 mm z matrycą micro 4/3 w OM-D EM1 mark II można z łatwością doliczyć się jedenastu wejść. Konstrukcja mostu nie budziła specjalnie zaufania, ale nigdy w życiu nie widziałem większej szpaczej kolonii lęgowej.
Czas leczy rany
Przyroda wlewa się wszędzie tam, gdzie człowiek przestaje funkcjonować. Widziałem wiele domów, w których zamiast łatać dach, przykrywano go kolejnym kawałkiem blachy przygniecionym wielkim kamieniem, tak jak miało to miejsce we wsi Kapitan Dimitrovo. Gdy ludzie w końcu takie schronienie opuszczają, w pierwszej kolejności pojawiają się fosforolubne pokrzywy, korzystające z resztek sztucznych i naturalnych nawozów. Dopiero po kilku latach silnej ekspansji w odzyskanym siedlisku ustępują miejsca innym gatunkom.
Kiedy wydawało się, że wszystko idzie ku dobremu, wioskę odwiedziło stado szakali złocistych. Zrobiło się groźnie. Oczami wyobraźni, żywionej wszystkimi obejrzanymi horrorami, widziałem już, jak pożerają mnie żywcem. Mogłem się schować, ale do tego potrzebowałbym latarki, która zrujnowałaby pieczołowicie wykonywane zdjęcie. Na szczęście kilkanaście minut później, gdy kończyłem już pożegnalnego SMS-a do narzeczonej, polujące szakale przeniosły się w inne miejsce.
Ptasia miłość
Na rajskie ptaki czekałem w dobrze zamaskowanej czatowni. Służyła wielu fotografom, a zwierzęta były już do niej przyzwyczajone. W przypadku fotografii przyrody jej dobro i spokój zawsze musi być na pierwszym planie.
Praca fotografa przyrody to w głównej mierze monotonia przerywana okresowo pojawiającymi się zwierzętami. Zwiększyć swoje szanse można poprzez lepsze poznanie biologii i przyzwyczajeń fotografowanych zwierząt. Dbając o to, by czuły się bezpiecznie, doprowadzimy do tego, że częściej będą nas odwiedzały.
Pracując w czatowni, wielokrotnie byłem obserwowany przez popielicę – małego nocnego ssaka żywiącego się owadami. W końcu przekonałem ją, że nie stanowię żadnego zagrożenia i może czuć się swobodnie. Dała mi do zrozumienia, że wszystko jest dobrze, kiedy zasnęła przy mnie na kilka godzin, od czasu do czasu sprawdzając, czy okolica jest bezpieczna.
Fotografia przyrodnicza to pasmo niepowodzeń przerywane od czasu do czasu drobnym sukcesem. Zwierzęta nie zachowują się jak modelka – robią, co chcą i kiedy chcą. Przyjdą, przylecą, przypłyną – nie wiadomo. W Bułgarii los był łaskawy. Zachwycające piękno natury pokazało się w pełnej krasie. A że Darwina mogłoby zemdlić – trudno. Myślę, że ostatecznie także je podziwiał.